W niedzielę 6 kwietnia 2014 roku na Mszy św. o godzinie 11.30, której przewodniczył Ks. Proboszcz Mirosław Frankowski, grono Służby Liturgicznej naszej parafii powiększyło się o 8 nowych ministrantów. Po okresie przygotowania, nad którym czuwał obecny opiekun ministrantów Ks. Dawid Drapała, Ks. Kanonik-Proboszcz pobłogosławił kandydatów, by Bóg udzielił im pomocy do godnego wypełniania tej posługi i poświęcił ich nowe szaty liturgiczne.
Nowymi ministrantami zostali: Rafał Płucienniczak, Jan Płucienniczak, Jakub Matusiak, Łukasz Zięba, Jakub Grzymski, Juliusz Kowalski, Franciszek Jasak, Szymon Nowak. W uroczystości wzięli także udział rodzice kandydatów, którzy osobiście ubrali swoich synów w strój ministranta. Życzymy im gorliwości w pełnieniu tak zaszczytnej posługi dla Pana Boga i całej naszej wspólnoty.

Zdjęcia z tego wydarzenia dostępne są w naszej GALERII
Wielki Post to szczególny czas, gdzie podążamy za Chrystusem, który przez krzyż prowadzi nas do zmartwychwstania.
On poucza nas, że „Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem” (Łk 14, 27). Rozważając mękę naszego Pana Jezusa Chrystusa wyrażamy Bogu szczególną wdzięczność za Jego wielką miłość okazaną nam wszystkim.

W piątek 4 kwietnia 2014 roku młodzież z naszego Liceum Ogólnokształcącego wystawiła Misterium Męki Pańskiej. W kościele wypełnionym po brzegi wiernymi wszyscy ze wzruszeniem przeżyli to wielkopostne wydarzenie.

Zdjęcia z przedstawienia są już w naszej GALERII.
Autor artykułu: Stanisław Biel SJ
Na początku warto sobie uświadomić pewne nieporozumienie, jakie związane jest z naszym przeżywaniem chrześcijaństwa. Otóż, my traktujemy nieraz życie chrześcijańskie jak wielki perfekcjonizm, przykazania, zasady oparte na dogmatach, filozofii. Nasza misja chrześcijańska polega wtedy na dokładnym przestrzeganiu przykazań. Jezus zaś jest Tym, który przyniósł, ogłosił nowe przykazania. Takie spojrzenie sprawia, że Ewangelia staje się dodatkowym ciężarem, bo np. trzeba w niedzielę chodzić do kościoła, przestrzegać norm etycznych itd. Może rodzić się wówczas przekonanie, że istotą życia chrześcijańskiego jest zasłużenie sobie na niebo poprzez dobre uczynki i życie moralne. Albo więcej, może zrodzić się nawet podejrzenie, że Jezus przyszedł jedynie po to, by pomnożyć nasze ciężary.

Zauważmy, jak bardzo takie spojrzenie odchodzi od przeżywania chrześcijaństwa przez pierwszych chrześcijan. Dla Kościoła starożytnego Ewangelia była faktyczne Dobrą Nowiną, a więc nie obowiązkiem, moralizowaniem, ale przepowiadaniem dobrej wieści. A Ewangelia, Dobra Nowina mówi nam, że krąg zła, śmierć nie jest dla człowieka czymś ostatecznym. Jezus Chrystus wszedł w śmierć fizyczną, umarł na krzyżu, ale również powstał do nowego życia.

Niemal powszechnym zjawiskiem jest dziś lęk przed śmiercią. Lęk ten wynika często z braku wiary. Boimy się zburzenia naszego świata, naszych wartości, naszego szczęścia i przyzwyczajeń. W gruncie rzeczy często nie wierzymy, że prawdziwe szczęście zaczyna się poza granicą śmierci. Bardziej wierzymy i ufamy swojemu szczęściu, swojemu powodzeniu, swoim planom niż planom Boga.

Jezus Chrystus pokazał nam, że poza tym naszym ziemskim życiem i szczęściem istnieje szczęście o wiele większe, głębsze, prawdziwe; istnieje życie w pełni z Bogiem, pełnią miłości. Istotą, centrum życia chrześcijanina nie jest tylko prawda o krzyżu, cierpieniu, śmierci. Jest to dopiero połowa drogi. Zatrzymanie się tylko na krzyżu i śmierci jest jakąś fałszywą mistyfikacją krzyża, klęski. A w szerszym kontekście swoistą teologią śmierci Boga.

Centrum Ewangelii jest dobra nowina o zmartwychwstaniu. Będzie to przedmiotem naszej drugiej konferencji. Tajemnica śmierci i zmartwychwstania Jezusa nie kończy się jednak z chwilą wstąpienia Jezusa do nieba. Ona realizuje się również w życiu każdego z nas. Jedynym warunkiem, jakiego Bóg wymaga od człowieka jest wiara.

W Dziejach Apostolskich czytamy taką wypowiedź, kerygmat Piotra, który wyraża wiarę pierwotnego Kościoła: tego Męża, który z woli, postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany, przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście. Lecz Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci (Dz 2, 23-24).
Ten kerygmat Piotrowy ma odniesienie do każdego z nas. To ja zabiłem Jezusa, ja jestem winien Jego śmierci. Bóg posłał Jezusa po to, aby ludzkość zobaczyła, do jakiego stopnia żyje w grzechu, fałszu i złu. Gdy Bóg w Osobie Jezusa wszedł w nasze życie, odrzuciliśmy Go i ukrzyżowali.
Często w naszym życiu chcemy być doskonali, perfekcyjni, staramy się, by sumienie nic nam nie wyrzucało, dążymy własnym wysiłkiem do doskonałości, a zapominamy, że jesteśmy grzesznikami, że mamy udział w śmierci Jezusa. Krzyż Jezusa osądza nas. Gdy chcemy zrozumieć, czym jest grzech, popatrzmy na krzyż.
Krzyż nas osądza. Ale krzyż Jezusa daje nam też nadzieję. W zmartwychwstaniu Jezusa nasze grzechy zostają odpuszczone. Chrystus Zmartwychwstały przekazuje w nasze serca, w nasze życie swojego Ducha, który przywraca nam to, co utraciliśmy przez grzech. Duch Jezusa wnosi w nasze życie nowe prawo - prawo miłości, które niweluje wszelkie różnice i bariery, usuwa lęki, również lęk przed śmiercią.

Posłannictwo Jezusa nie jest posłannictwem krzyża, ale posłannictwem światła, nadziei i radości. Dlatego chrześcijanin powinien czynić wszystko, by eliminować krzyż, niepotrzebne cierpienie i zło.


ŚMIERĆ JEZUSA
Przyjrzyjmy się obecnie śmierci Jezusa. My już właściwie przyzwyczailiśmy się do krzyża. Krzyż był znakiem cierpienia i zbawienia, a my zrobiliśmy z niego ozdobę. Mamy wiele pięknych emblematów w postaci krzyża. Zatraciliśmy natomiast przerażenie, które wywołuje hańbiąca egzekucja czy gwałtowna śmierć. Może dobrze, że w ostatnim czasie przypomniał nam to w sposób naturalistyczny Mel Gibson w swoim filmie Pasja.

Sama śmierć Jezusa, tak po ludzku, nie jest chwalebną, ani nadzwyczajną. Śmierć Jezusa jest raczej śmiercią dramatyczną, bez aureoli i pokoju. Jezus niejako wpada w otchłań ludzkiej złości, która Go pochłania. Ciemności nienawiści, okrucieństwa, bluźnierstwa, fałszu, gwałtu zdają się triumfować wokół krzyża, zasłaniając światło i miłość Boga.
Do tych zewnętrznych trudności dołączają się największe, jakie można sobie wyobrazić i przeżyć: ciemności samotności i opuszczenia przez Boga: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Te słowa wypowiedziane przez Jezusa świadczą o dotknięciu granic ludzkiej rozpaczy.
Wielcy mistycy przeżywali je często jako największą próbę życiową. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus przeżywała na końcu swego krótkiego życia nie tylko agonię ciała i umysłu, ale także agonię serca. Czuła się całkowicie opuszczona, nie mając nawet świadomości, czy wierzy w Boga. Nic nie wiem - powiedziała wtedy - wiem tylko, że kocham. Wspomina również, że gdy przeżywała podobne stany cierpienia wpatrywała się w figurę Matki Bożej i prosiła Maryję o pomoc: Och jakże gorąco się do Niej modliłam, ale to czysta agonia bez pocieszenia.[...] Nigdy nie przypuszczałam, że można tyle cierpieć. Nigdy!

Jezus na krzyżu doświadcza oddzielenia od Boga, które Hans Urs von Balthazar nazywa doświadczeniem potępienia. W samotności i opuszczeniu przez Boga, Jezus jako Człowiek, przeżywa również swoją śmierć w ludzkim wymiarze - jako zniszczenie marzeń, nadziei, ludzkich relacji, przyjaźni i wszystkich możliwości, jakie daje ludzkie życie. W swoim człowieczeństwie, wyniszczonym do granic możliwości, przyjmuje jednak to wszystko, co przygotował Mu Ojciec.

Fiodor Dostojewski w powieści Bracia Karamazow opisuje śmierć wielkiego Starca. Wszyscy spodziewają się czegoś wyjątkowego, jakiegoś budującego przeżycia, misterium. Tymczasem po jego śmierci pozostał tylko przykry zapach.
Wydaje się, że te historia dobrze obrazuje nasze marzenia o śmierci. Chcemy śmierci spokojnej, pogodnej z poddaniem się woli Bożej. A tymczasem śmierć może być tajemnicza, nieprzewidywalna. Przychodzi z zewnątrz i niweczy wszystkie nasze życzenia i wyobrażenia. Śmierć Jezusa jest wyrazem takiej nieprzewidywalności. Po ludzku jest to śmierć, jakiej byśmy nie pragnęli. Jezus również miał świadomość, że Jego śmierć będzie trudna, bał się Jej. W Ogrodzie Oliwnym prosił Ojca, by Go ominęła.

Ostatecznie jednak Jezus przyjął śmierć jako posłuszeństwo Ojcu i z miłości do swego Ojca a także z miłości do człowieka. Poprzez swoją śmierć Jezus oddał cześć Bogu Ojcu. Śmierć Jezusa była w wymiarze duchowym śmiercią najpiękniejszą, ponieważ była śmiercią w całkowitym zaufaniu Bogu Ojcu i całkowitym pojednaniu z ludźmi.

Zobaczmy, w jaki sposób umiera Jezus. Jezus umiera w cierpieniach. Jednak znosi cierpienie w milczeniu, cierpliwości. My cierpimy ze względu na siebie. Jezus cierpi dla nas i ze względu na nas. Bóg nie przygląda się nieporuszony, jak uginamy się pod swoim cierpieniem, lecz cierpi z nami i w nas.
Posłuchajmy proroka Izajasza: Nie miał On wdzięku, ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic (Iz 53, 2n). Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust. swoich. Jak Baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich? Po udręce i sądzie został usunięty, a kto się przejmuje Jego losem? (Iz 53, 7n).

Jeden z mistyków Henryk Suzo pisze: Nic nie jest bardziej bolesne od cierpienia, nic bardziej radosnego od tego, że już cierpiałem. Cierpienie - to krótki ból i długa, wielka miłość.

Dietrich Bonhoeffer, protestancki teolog, zamknięty w hitlerowskiej celi więziennej, napisał: Człowiek powołany jest do tego, by wraz z Bogiem cierpieć cierpieniem, jakie świat bez Boga zadaje Bogu.
Jezus umierając, modli się. Nie jest Człowiekiem, który opuszczony przez Boga i ludzi umiera w rozpaczy. Ale właśnie w takich chwilach zwraca się do Ojca z modlitwą i wołaniem na ustach i w sercu: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego (Ps 31). Ostatnie słowa Jezusa są prostą, przepiękną modlitwą, wyrażającą całkowite i głębokie zaufanie Ojcu. Jezus nie modli się jednak o ocalenie życia. On w pełni akceptuje śmierć. Do tego stopnia, że setnik, który asystował przy śmierci wielu skazanych, przy śmierci Jezusa zawołał: Prawdziwie ten człowiek był Synem Bożym.

Jezus umiera w całkowitym pojednaniu z ludźmi. Co więcej, modli się za swoich prześladowców: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. W czasie najboleśniejszych chwil, w największym cierpieniu, Jezus nie myśli o sobie. Myśli o Ojcu, o swoich najbliższych, o tych, za których cierpi.

Tą modlitwą Jezus ogarnia wszystkich, którzy mieli bezpośredni i pośredni udział w Jego cierpieniu i śmierci. Jezus uczy nas tutaj ducha miłości i przebaczania i pokazuje, co znaczy na co dzień zasada: Zło - dobrem zwyciężaj: Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, błogosławcie tym, którzy was przeklinają i módlcie się za tych, którzy was oczerniają (Łk 6, 27n); Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak, jak Ja was umiłowałem (J 13, 34).

Modlitwa Jezusa na krzyżu jest modlitwą za nas. W chwili swojej śmierci i agonii Jezus modli się za nas. My także często nie wiemy, co czynimy. Zauważmy jak często buntujemy się w życiu przeciwko Bogu i Jego woli, ranimy naszych bliźnich, często tych najbliższych, rozbudzamy najniższe zmysłowe instynkty i pożądania. I chociaż nie mamy złej woli i kierujemy się nieuświadomionymi odruchami i impulsami, to jednak ranimy i poszerzamy krąg zła w świecie. Jesteśmy ranieni przez innych i sami w podobny sposób ranimy - naszymi słowami, osądami, czynami itd. Śmierć Jezusa na krzyżu uświadamia ten krąg wzajemnych zranień i woła o ducha przebaczenia i miłosierdzia.
Męka i śmierć Jezusa jest też doskonałym wypełnieniem woli Ojca i otoczeniem Go chwałą. Co to oznacza, wyjaśnił Jezus w Wieczerniku: Ojcze, Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania (J 17, 4).

Św. Jan w swojej Ewangelii ukazuje Jezusa jako Króla. Jezus przed Piłatem, Herodem, Wysoką Radą, wobec drwiących z Niego i prześladujących Go, a także na krzyżu; Jezus w purpurowym płaszczu i koronie cierniowej jest Królem, cichym Barankiem, który gładzi grzechy świata. Jezus zbawia świat poprzez miłość do Ojca i do nas, a także poprzez wynikające z tej miłości posłuszeństwo Ojcu.

Być może się nam nieraz wydaje, że bycie Bogiem oznacza wyjście poza krąg posłuszeństwa, by móc czynić cokolwiek. Jednak w relacjach opartych na miłości jest przeciwnie. Osoby kochające wsłuchują się w siebie, by móc nawzajem spełniać swoje pragnienia. I tak jest również w Trójcy Świętej. Osoby Trójcy Świętej wsłuchują się w siebie, by spełniać wzajemnie swoje oczekiwania.

Warto jeszcze zaznaczyć, że męka i śmierć Jezusa były dopełnieniem całego Jego życia i przepowiadania. Jezus w całym swoim życiu był konsekwentny i głosił wolę Boga Ojca. Nie stosował żadnych kompromisów, dwuznaczności czy półśrodków, jak np. Piłat. Był człowiekiem całkowicie wolnym wobec wszelkich osób, relacji, układów, itd. Jezus żył i głosił prawdę absolutną. I ta prawda, niewygodna dla niektórych grup społecznych, doprowadziła Go do śmierci.

Życie w prawdzie wyzwala. Ale z drugiej strony dawanie świadectwa prawdzie musi się liczyć nawet z ceną własnego życia. Nie może być uzależnione od korzystnych okoliczności zewnętrznych ani od nastrojów wewnętrznych. Od chwili śmierci Jezusa tysiące Jego uczniów będzie więzionych, upokarzanych, wyśmiewanych, torturowanych, skazywanych na śmierć, tylko dlatego, że są uczniami Jezusa, że przyznają się odważnie do Jezusa. Jan Paweł II nazwał wiek XX - wiekiem męczenników. Jak podają źródła w samym roku 2000 - zostało zamordowanych ponad 800 chrześcijan, tylko dlatego, że żyją Ewangelią. A więc prześladowanie chrześcijan nie skończyło się w pierwszych wiekach.

Wreszcie śmierć Jezusa jest ofiarą najdoskonalszą, która ma wymiar zbawczy. Słowa Jezusa z krzyża: Wykonało się, świadczą o ostatecznym zwycięstwie. Zmartwychwstanie Jezusa jest przekroczeniem granicy cierpienia, zła, śmierci, jest zwycięstwem nad złem i śmiercią. Od chwili śmierci i zmartwychwstania Jezusa nie patrzymy już na śmierć jako na klęskę, ale jak na zwycięstwo. Gdzież jest o śmierci, twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój oścień? - pyta św. Paweł i odpowiada: Zwycięstwo pochłonęło śmierć (1Kor, 15, 54n).
Gdy (szczególnie w Wielki Piątek) adorujemy krzyż, to uświadamiamy sobie, że i my przez mękę i krzyż do chwały zmartwychwstania będziemy doprowadzeni - jak to wyznajemy w modlitwie Anioł Pański. Nabieramy ufności, nadziei, że krzyż i śmierć jest środkiem, a nie celem. Ale środkiem koniecznym do zmartwychwstania. By zmartwychwstać, trzeba najpierw obumrzeć, jak ziarno rzucone w ziemię: Jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity (J 12, 24).

Pewność zmartwychwstania w Jezusie powinna być źródłem naszej codziennej radości, nadziei i siły do dźwigania naszego krzyża, do podejmowania naszej drogi krzyżowej. Jeżeli idziemy swoją drogą krzyżową z Jezusem, a nie samotnie dźwigamy swój krzyż, to możemy być pewni, że i nas dotyczą słowa, które Jezus wypowiedział do łotra na krzyżu: Dziś ze mną będziesz w raju.

AKCEPTACJA KRZYŻA
Na koniec jeszcze krótka refleksja, nad naszym przeżywaniem krzyża i śmierci. Być uczniem Jezusa, być chrześcijaninem dziś oznacza akceptować krzyż: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Łk 9, 23). Zdanie to kryje pewien paradoks. Jest czymś naturalnym, że ludzie uciekają od krzyża. Wszystkie plany i marzenia człowieka idą w tym kierunku, by ułożyć sobie życie wygodne, bez problemów, by wyeliminować z niego krzyż.

Tymczasem chrześcijanin ma patrzeć na krzyż inaczej. Krzyż dla ucznia Jezusa nie wiąże się z czymś sentymentalnym, czy jedynie z pewnymi formami umartwień. Krzyż dla ucznia Jezusa to bardzo konkretna historia życia, z problemami, trudnościami, nieprzyjemnościami, z tym wszystkim, co niesie życie. Chrześcijanin patrzy na krzyż w kluczu krzyża Jezusowego. Krzyż dla Jezusa nie był klęską, ale przeciwnie, znakiem miłości Boga do nas, zwycięstwem nad grzechem i złem, drogą do zmartwychwstania, do chwały i wiecznego życia. Również droga ucznia Jezusa wiedzie do chwały i życia wiecznego przez krzyż. Krzyż jest miejscem doświadczenia spotkania z Bogiem, miłości Boga, zbawienia człowieka.

Uczeń Jezusa wie, że Bóg dopuszczając w jego życiu krzyż, chce mu coś ważnego powiedzieć, chce go oczyścić i poprowadzić do rzeczy wyższych. Krzyż uwalnia nas od kompleksów, zahamowań, zazdrości itd. i prowadzi do akceptacji życia i świadomości, że ponad całą historią, wszystkimi problemami i cierpieniami jest kochający Bóg.

Akceptacja krzyża wymaga jednak wcześniejszego zaparcia się siebie. Inaczej krzyż będzie iluzją, będzie krzyżem pozornym, fikcyjnym. Jest to niejednokrotnie krzyż, ból, który rodzi się z naszego subiektywizmu, z naszej nadwrażliwości, płytkości czy głupoty; ból, który zadajemy sobie sami. Sądzę, ze jest to rodzaj cierpienia, niechcianego przez Boga. Taki ból nie jest krzyżem, ale ozdobnym krzyżykiem, który należy eliminować.
Zaparcie siebie jest o tyle trudne, że każdy z nas rodzi się z piętnem egoizmu, samolubstwa. Każdy z nas ma również silne pragnienie dostrzegania natychmiastowych owoców swojej modlitwy, ofiarności wobec innych, pracy nad sobą. Egocentryzm popycha nas często, by pomijać etapy i iść szybko naprzód, by móc się cieszyć nie Bogiem, tylko własnymi sukcesami duchowymi. Zaparcie siebie polega na odchodzeniu od swojego samolubnego dostrzegania natychmiastowych owoców.
Zaparcie siebie - to pokora. Człowiek pokorny, to człowiek, o którym mówi się, że jest taki, a on widzi u siebie pychę (święci mistycy). Człowiek, któremu brakuje pokory porównuje się z innymi, by się przekonać o swoim postępie w życiu modlitwy, miłości bliźniego, pokorze. Taki człowiek zostaje uwięziony w sobie samym, jest więźniem siebie i nie może nieść krzyża i naśladować Jezusa.

Zaparcie siebie - to również ciągły wybór drogi i woli Boga. Ta droga objawia się w słowie Boga i faktach naszego życia. Nasz błąd polega na tym, że sami chcemy planować nasze życie. Robimy plany, modlimy się o ich spełnienie, a gdy to nie wychodzi, wpadamy we frustrację, zgorzknienie, a nawet cynizm. Mogą to być nawet wspaniałe plany, np. pracy apostolskiej, zaangażowania we wspólnocie. Uczeń Jezusa w faktach, w życiu, w planach widzi wolę Boga, nie swoją. Bóg daje nam wspanialsze życie, niż możemy wymarzyć i zaplanować. Naszym zadaniem jest odkrywanie, akceptacja i podejmowanie tego życia.


AKCEPTACJA ŚMIERCI
Być uczniem Jezusa oznacza także akceptować całe życie wraz z jego końcowym etapem - śmiercią. Śmierć zawsze jest kresem życia biologicznego, jest fizycznym procesem rozkładu, destrukcją, wobec której człowiek pozostanie bezsilny. Jest również nicością niespełnionych pragnień, marzeń, życia, egzystencji.
Stare reguły zakonne, np. benedyktyńska albo kamedulska zalecały codzienne wspominanie śmierci. Nie wspominano jednak śmierci po to, by trwać w smutku, ale przeciwnie, po to, by żyć świadomie i intensywnie, by przeżywać radość życia.

I faktycznie, gdybyśmy codziennie myśleli o tym, ze możemy nie doczekać następnego dnia, przeżywalibyśmy dzień dzisiejszy w sposób bardziej świadomy i intensywny. Nam bardzo trudno jest żyć dniem dzisiejszym. Myślami zwykle jesteśmy w przeszłości lub przyszłości. Przeszłość przywołuje wspomnienia, niezabliźnione rany, żale. Przyszłość wywołuje w nas niepokoje, lęki o siebie i bliskich, albo pozwala nam uciekać w świat nierealny, świat marzeń, iluzji. Świadomość, że każda chwila jest darem i nikt z nas nie jest pewny jutra pozwala żyć głębiej, pełniej.

Rozmawiałem kiedyś z kobietą chorą na raka, której lekarze dawali kilka miesięcy życia. Początkowo był w niej bunt, żal, rozgoryczenie, depresja, a więc normalne ludzkie reakcje. Dość szybko jednak zrozumiała, że taka postawa nic nie daje, tylko prowadzi do coraz większego rozgoryczenia. Postanowiła wtedy intensywnie żyć i prawdziwie kochać. Niedługo przed śmiercią stwierdziła, że te kilka miesięcy, które jeszcze przeżyła, były najwspanialszym darem Boga. Przez całe życie nie zbliżyła się tak bardzo duchowo do swego męża i dzieci. Poznała także wiele nowych rzeczy, na które wcześniej nie miała czasu, albo których nie dostrzegała.

Umieranie ma wiele wspólnego z narodzinami. Nowe może narodzić się dopiero, gdy umiera stare. Śmierć jest całkowitym wyzwoleniem człowieka. Dziecko, przychodząc na świat, uwalnia się od matki. Dojrzewa i staje się dorosłym, gdy gotowe jest porzucić swoje dzieciństwo. Przez całe życie wymaga się od nas, byśmy porzucali, pozostawiali za sobą to, co zdobyliśmy - rzeczy, zdrowie, odgrywane przez nas role, bezpieczeństwo, przyjaciół, dzieci itd. Musimy także porzucić starego człowieka, by mógł w nas narodzić się nowy.
Wiemy z doświadczenia, jak to wyzwalanie nie jest łatwe. Do starego już się przyzwyczailiśmy, umiemy z tym żyć, nawet gdy wiąże się z cierpieniem. Nowe budzi lęk, przeraża. I dlatego tak trudno nam je podjąć.

Dopiero śmierć w pełni wyzwala. W obliczu śmierci człowiek doświadcza wolności. Opadają wówczas wszystkie maski, które zakładamy i role, które gramy przed innymi, przed światem, by być kimś innym niż w rzeczywistości jesteśmy. Przestajemy się wówczas przejmować tym, co sądzą o nas inni. Odpada lęk przed kompromitacją bądź odrzuceniem. Przestaje się liczyć sukces, bogactwo, ambicje, plany. Śmierć niweczy miary stosowane w ciągu życia. W śmierci człowiek uwalnia się od myślenia czysto ludzkiego, światowego i wyzwolony wkracza w nowy świat przeniknięty całkowicie Bogiem.
Dlatego należy przez całe życie odkrywać cel i sens śmierci. Kto dostrzega w śmierci sens, o wiele łatwiej potrafi rozstać się z tym, co przemija.

Pytanie o sens naszej śmierci znajduje najpełniejszą odpowiedź dopiero w perspektywie śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Śmierć, której doświadcza człowiek wierzący, otwiera drogę do Boga Ojca i dlatego ma zawsze wymiar nadziei i miłości. Św. Paweł pisze: Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk (Flp 1, 21); i dalej: Nauka to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół i z Nim żyć będziemy (2Tm 2, 11).

Pierwsi chrześcijanie byli zafascynowani osobą Jezusa i oczekiwali Jego rychłego przyjścia. Każda Eucharystia wypełniona była zwiastowaniem Pana aż przyjdzie (1Kor 11, 26). Szczególnym czasem oczekiwania była Wielkanoc. Modlono się wówczas o przyjście Zmartwychwstałego w chwale. To oczekiwanie wyraża także ostatnie słowo NT: Zaiste, przyjdę niebawem. Amen. Przyjdź Panie Jezu! (Ap 22, 20).
To oczekiwanie pierwszych chrześcijan nie jest bez znaczenia. Wprawdzie z początku myśleli o szybkim końcu świata. Ale później pojawiła się świadomość, że Pan jest zawsze blisko nas; że przychodzi w każdej chwili.
Śmierć jest końcem ziemskiej pielgrzymki człowieka. Jest końcem czasu łaski i miłosierdzia, jaki Bóg ofiaruje człowiekowi, by zrealizował swoje ziemskie życie. Gdy zakończy się ten jeden jedyny i niepowtarzalny bieg naszego życia, nie wrócimy więcej do kolejnego ziemskiego życia.

W chwili śmierci każdy człowiek pozna prawdziwe oblicze Boga. Zostanie zdjęta zasłona, dzięki czemu człowiek będzie mógł wejść w tajemnicę Trójcy Świętej. W swojej śmierci człowiek rozpozna oblicze Chrystusa, które towarzyszyło mu w ziemskim życiu w osobach bliźnich.
W chwili naszej śmierci poznamy prawdziwego Boga, poznamy miłość absolutną, bezwarunkową i w obliczu tej miłości zobaczymy własny egoizm. Spotkanie z Bogiem jest najbardziej bolesnym poznaniem siebie.
Jednak Bóg, którego poznamy w pełni w chwili śmierci nie jest jakimś buchalterem albo surowym sędzią. Jest zawsze Bogiem kochającym, który objawia się nam jako miłość i światło. I nie musimy się lękać, że z chwilą śmierci nasze ręce będą puste. Zresztą, jakkolwiek byśmy się starali, przed Bogiem zawsze będziemy stać z pustymi rękami, jak słudzy nieużyteczni. Musimy natomiast wierzyć, ufać i kochać. To bardzo mało i bardzo dużo.

Na koniec chciałbym jeszcze zacytować słowa, jakie usłyszała mistyczka francuska Gabriela Bossis od Jezusa: Czy zdajesz sobie sprawę, że jeszcze się nie narodziłaś? Prawdziwe narodziny, to wejście w życie pozagrobowe. Przygotowuj się. Przypomnij sobie życie robaczka pokornego i pełzającego po ziemi. Potem poczwarka. To Zycie tajemne i ukryte. A wreszcie motyl o wspaniałych kolorach, wolny w przestworzach błękitu! O, ciesz się, że niedługo narodzisz się do życia w pełni (On i ja, t. III, nr 111).
  1. Dziś Gorzkie Żale o godz. 17.30. Dziś jeszcze można nabyć świece Caritas.
  2. W tym tygodniu rozpoczynamy nasze parafialne Rekolekcje Wielkopostne, dla dzieci Szkół Podstawowych, Gimnazjum i dla dorosłych. Rekolekcje będzie prowadził Ojciec Janusz Jezusek ze Zgromadzenia Świętej Rodziny. Spowiedź dla gimnazjum w środę, dla Szkół Podstawowych czwartek a dla dorosłych w czwartek i sobotę. Szczegółowe programy są wywieszone na drzwiach kościoła. Ofiary składane na tacę w sobotę na zakończenie rekolekcji są przeznaczone na Zakon Ojców Świętej Rodziny, którzy kształcą nowe szeregi głosicieli Słowa Bożego.
  3. W czasie rekolekcji w piątek na zakończenie mszy św. wieczornej podzielimy się wspólnie chlebem na znak wzajemnego braterstwa i miłości a następnie wyruszy Droga Krzyżowa. Niosąc wspólnie Krzyż przejdziemy ulicami naszej parafii rozważając poszczególne stacje Drogi Krzyżowej. Prosimy poszczególne grupy o wzięcie udziału w niesieniu Krzyża / przeczytać kolejność niesienia / kolejność ta jest również wywieszona a na tablicy z ogłoszeniami. Na Drogę Krzyżową przychodzimy ze świecami.
  4. W sobotę w czasie Rekolekcji na mszę św. o godz. 11.00 prosimy o przywiezienie osób chorych i starszych, które mogą być przywiezione po mszy św. będzie udzielany wszystkim chorym biorącym udział w tej mszy św. Sakrament Chorych.
  5. W przyszłą Niedzielę Niedziela Palmowa pamiątka Uroczystego wjazdu Pana Jezusa do Jerozolimy. Poświęcenie palm przed każdą mszą św. a szczególnie o godz. 11.30, wszyscy z palmami zbieramy się przy Figurze Matki Bożej przed kościołem, tam nastąpi poświęcenie palm a następnie wyruszy procesja wokół kościoła. W niedzielę Palmową nie będzie mszy św. o godz. 13.00.
  6. Kto nie złożył ofiary na kwiaty do Grobu Pańskiego w czasie Drogi Krzyżowej a chciałby to uczynić będzie to mógł zrobić w przyszłą niedzielę do puszek po każdej mszy św.
  7. Dziś jest rozprowadzany kolejny numer tygodnika Przewodnik Katolicki zachęcamy do czytania prasy katolickiej.
  8. Objazd chorych będzie w Wielką Środę od godz. 9.00 dodatkowych chorych i starszych prosimy zapisywać w kancelarii parafialnej.
  9. Od wtorku kancelaria parafialna z racji rekolekcji będzie nie czynna.
  10. Dziękujemy młodzieży z naszego Liceum za wykonanie w piątek Misterium Męki Pańskiej.
  11. Dziękujemy za ofiary na polichromię :rodzinie z Żuk, Zdrojki Pr., Smorawińskiego 1, P.O.W. 10, od K.Ż.R. Prace przy polichromii zostają przerwane z racji Rekolekcji i Świąt i rozpoczną się w drugiej połowie maja.
  12. Dziękujemy za modlitwy i ofiary składane w kancelarii parafialnej, w imiennych kopertach i na tacę, za wszystkie ofiary i modlitwy w intencji dalszych prac przy wykonywaniu polichromii w naszej świątyni składam serdeczne Bóg zapłać.
Turek, dn.06.04.2014r.
1.     Dziś Gorzkie Żale o godz. 17.3o.

2.     Dziś jak było zapowiadane po mszach św. o godz. 8.oo i 10.oo spotkanie Edukacyjno – Profilaktyczne poświęcone tematyce bezpieczeństwa w ruchu drogowym.

3.     W piątek pierwszy piątek miesiąca spowiedź rano na mszy św. o godz. 7.oo i 7.3o a popołudniu na mszy św. o godz. 18.oo.

4.     W piątek w ramach Drogi Krzyżowej o godz. 17.oo Misterium Męki Pańskiej w wykonaniu młodzieży z naszego Liceum Ogólnokształcącego a bezpośrednio po Misterium rozpocznie się msza św. i nowenna do Miłosierdzia Bożego.

5.     Rekolekcje Wielkopostne w naszej parafii będą: dla młodzieży Gimnazjalnej od 8 do 9 kwietnia /wtorek i środa/ dla dzieci Szkół podstawowych od 10 do 11kwietnia / czwartek i piątek / a dla dorosłych od 10 do 12 kwietnia. Spowiedź w czasie rekolekcji 10 i 12 kwietnia tj. w czwartek i sobotę. Szczegółowe programy są wywieszone na drzwiach kościoła, ministranci po każdej mszy św. rozdają szczegółowe programy, które zabieramy do naszych domów.

6.     Dziś można jeszcze nabyć świecę Caritas w związku z kanonizacją bł. Jana Pawła II, jest to jedna z form Wielkopostnej pokuty – jałmużna. Cena świecy 15zł.

7.     W sobotę pierwsza sobota miesiąca nie będzie objazdu chorych i starszych z racji spowiedzi rekolekcyjnych. Po mszy św. o godz. 7.3o wystawienie Najświętszego Sakramentu i adoracja do godz. 10.oo.

8.     W tym tygodniu 4 i 5 kwietnia zbiórka makulatury na misje pomoc w Sudanie południowym do tej pory zebrano ponad 20 ton zapraszamy do włączenia się w tę akcję pomocy.

9.     Dziś jest rozprowadzany kolejny numer tygodnika Przewodnik Katolicki zachęcamy do czytania prasy katolickiej.

10.  Dziękujemy za ofiary składane w kancelarii parafialnej w imiennych kopertach i na tacę za wszystkie ofiary i modlitwy w int. prac przy wykonywaniu polichromii w naszej świątyni składam serdeczne Bóg zapłać.


Turek, dn. 30.03.2014r.



Dzisiejsza Ewangelia wzywa nas do stałego otwierania się na światło i łaskę Chrystusa, abyśmy następnie przynosili owoce tego w swoim życiu. Mówił o tym Papież Franciszek w rozważaniach przed modlitwą Anioł Pański 30 marca w Rzymie.
 
Poświęcił je czytanemu w tę niedzielę fragmentowi 9. rozdziału Ewangelii św. Jana, mówiącemu o uzdrowieniu przez Jezusa niewidomego od urodzenia. Po wygłoszeniu rozważań i odmówieniu modlitwy maryjnej Ojciec Święty udzielił zgromadzonym na Placu św. Piotra błogosławieństwa apostolskiego, a następnie ozdrowił pielgrzymów z Włoch i zagranicy.
 
"Dzisiejsza Ewangelia przedstawia nam historię człowieka niewidomego od urodzenia, któremu Jezus przywraca wzrok" - rozpoczął swe rozważania Franciszek. Przytoczył obszerne fragmenty biblijnego opisu tego niezwykłego wydarzenia, po czym zwrócił uwagę na różne reakcje otoczenia na nie. O ile zdumiony tłum z niedowierzaniem, ale i z uznaniem przyjmuje uzdrowienie, o tyle faryzeusze i uczeni w Piśmie odnoszą się do tego człowieka i do dokonanego cudu z wyraźną niechęcią, a nawet wrogością.

Papież zwrócił uwagę, że uzdrowiony człowiek nie tylko widzi otaczający go świat, ale doznaje również oczyszczenia wewnętrznego i wyznaje wiarę w Mesjasza. W tym kontekście mówca zaapelował do swych słuchaczy, czyli do nas wszystkich, abyśmy umieli otworzyć się na światło duchowe, które daje Chrystus, aby następnie przynosić owoce w życiu, usunąć zachowania niegodne chrześcijanina i kroczyć zdecydowanie drogą świętości. Bierze ona swój początek w sakramencie chrztu, który nas "oświecił", abyśmy mogli postępować jak "dzieci światłości", z pokorą, cierpliwością, miłosierdziem - zaapelował Ojciec Święty.  
Przy parafii św. Barbary w ramach duszpasterstwa rodzin aktywnie działają 2 Kręgi Domowego Kościoła - Ruchu "Światło-Życie". Jest to religijny ruch świeckich w kościele i skupia on małżeństwa żyjące w związku sakramentalnym. Jego celem jest propagowanie chrześcijańskiej drogi w życiu codziennym, czytanie i rozważanie Pisma świętego, wspólna modlitwa oraz dążenie do pełnej dojrzałości chrześcijańskiej. Jednocześnie pomaga rodzinie, by stała się żywą komórką parafii a przekazując wiarę następnym pokoleniom przyczynia się do jej wzrostu.        
Małżeństwa Domowego Kościoła ukazują piękno i świętość miłości małżeńskiej, a także upowszechniają duchowość małżeńską czyli wspólną drogę męża i żony do Boga. Aktualnie skupiają one jedenaście rodzin z terenu parafii na których czele stoi para animatorska. Spotkania odbywają się cyklicznie, raz w miesiącu. Obecnym opiekunem tych rodzin jest ks. Konrad Dreszler. Oficjalna strona internetowa Kościoła Domowego w Polsce dostępna jest tutaj.

Na terenie naszej parafii funkcjonuje dwanaście Kół Żywej Róży, które pod kierunkiem zelatorek propagują modlitwę różańcową zarówno w domu, jak i w kościele. Wymieniają one między sobą tajemnice różańca świętego raz w miesiącu (bardzo istotne jest również to, że wszyscy członkowie modlą się w tej samej intencji, która jest również zmieniana co miesiąc). Koła Żywej Róży są wielkim darem dla parafii - jest to wielka armia ludzi, która codziennie modli się i wyprasza potrzebne łaski. Członkowie aktywnie uczestniczą w uroczystościach Bożego Ciała, Wielkiego Tygodnia, procesjach, adoracjach, a przez cały miesiąc październik, pod ich przewodnictwem odmawiana jest modlitwa różańcowa. Wstępując do Koła Żywej Róży, jego członkowie deklarują dochowanie wierności Bogu oraz trwanie w dobrym. Z tym postanowieniem wiążą się kolejne zobowiązania, polegające na wielbieniu i naśladowaniu Maryi oraz wystrzeganiu się wszelkich grzechów. Założycielem Kół Żywej Róży w naszej parafii był ks. Maciej Fikus. Obecnym opiekunem jest ks. PIOTR.        

Żywy Różaniec to zatwierdzone przez Kościół stowarzyszenie religijne. Pierwszą różę założyła w 1826 r. w Lyonie sługa Boża Paulina Maria Jaricot. "Najważniejszą i zarazem najtrudniejszą rzeczą jest uczynić różaniec modlitwą wszystkich. Każdy człowiek może znaleźć w ciągu dnia kilka minut, aby odmówić dziesiątek różańca, czyli jedną tajemnicę" - napisała wtedy. Pierwszym dokumentem papieskim, zatwierdzającym to stowarzyszenie i nadającym odpusty (szczegóły poniżej), był list apostolski Grzegorza XVI z 1832 r. Po nim oficjalnie zabrał głos Pius IX w 1877 r. w liście apostolskim "Quod iure hagreditario". Obecnie Żywy Różaniec istnieje prawie w każdej parafii. Parafialna wspólnota Żywego Różańca jest jednostką autonomiczną, tzn. wspólnoty parafialne nie łączą się w struktury ogólnokrajowe czy światowe. W Polsce obowiązuje "Ceremoniał Żywego Różańca", opracowany przez ojca Szymona Niezgodę OP w 1977 r. dla uczczenia stulecia objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie. Został on zatwierdzony przez prymasa Polski, kard. Stefana Wyszyńskiego.

        Członkowie Kół Żywego Różańca mogą dostąpić odpustu zupełnego
        pod zwykłymi warunkami osiem razy w roku, a mianowicie w dniach:
        -  przyjęcia do Żywego Różańca,
        -  Narodzenia Pana Jezusa (25 grudnia),
        -  Ofiarowania Pańskiego (2 lutego),
        -  Zwiastowania NMP (25 marca),
        -  Zmartwychwstania Pańskiego,
        -  Wniebowzięcia NMP (15 sierpnia),
        -  Królowej Różańca Świętego (7 października),
        -  Niepokalanego Poczęcia NMP (8 grudnia).
Odnowa w Duchu Świętym (nazywana też Odnową Charyzmatyczną) pomaga odkryć współczesnym chrześcijanom Boga, który nie jest tylko teoretycznym pojęciem, ale Kimś bliskim. Większość członków to osoby, które w pewnym momencie swojego życia zrozumiały, że ich dotychczasowe, czysto formalne chrześcijaństwo, jest namiastką życia w Bogu. To, co dotychczas budziło ich niechęć i znudzenie - modlitwa, lektura Pisma Świętego, sakramenty - zaczynało być fascynującą przygodą, "motorem" napędzającym życie. Chociaż program spotkań bywa różny, jest w nim miejsce na żywą, spontaniczną modlitwę wspólnotową (charakterystyczny element ruchu charyzmatycznego), rozmowy w małych grupach i katechezę. Najcenniejsze są osobiste świadectwa życia, składane przez niektórych uczestników. Ponieważ zazwyczaj spotkania mają charakter otwarty, wszyscy goście są mile widziani. Członkowie Odnowy w Duchu Świętym nie ograniczają się tylko do troski o własny wzrost duchowy, ale starają się też wychodzić na zewnątrz. Grupa działająca na terenie naszej parafii jest zwana "Tabor"; spotyka się najczęściej raz w tygodniu - we wtorki, po Mszy św. wieczornej (w kaplicy św. Barbary). Opiekunem od roku 2019 jest ks. PIOTR. Oficjalna strona internetowa Odnowy w Duchu św. w Polsce dostępna jest tutaj.

Źródło: Radio Watykańskie KAI / Radio Watykańskie / CTV / mh

Kościół na Madagaskarze prowadzi ewangelizację w trudnych warunkach - zwrócił uwagę papież, przyjmując 28 marca w Watykanie przybyłych z wizytą ad limina biskupów tego wyspiarskiego kraju afrykańskiego. Przeżywa on już od lat niełatwy okres, związany z poważnymi trudnościami społecznymi i gospodarczymi - przypomniał Franciszek. Zachęcił swych gości do zachowania jedności i do dalszej troski o ubogich.

W przekazanym malgaskim biskupom przesłaniu wyraził uznanie dla ich apeli do całego społeczeństwa o odbudowę kraju. Zachęcił ich, by brali w niej czynny udział. "Ważne jest, byście zachowali konstruktywne stosunki z władzami waszego kraju. Musicie dążyć do jedności, sprawiedliwości i pokoju, by lepiej służyć swojemu narodowi, nie dając się wciągnąć w jakiekolwiek spory polityczne ze szkodą dla dobra wspólnego. Niech wasze słowa i działania będą zawsze wyrazem głębokiej komunii między wami!" - napisał Ojciec Święty.

Zachęcił hierarchów do materialnego i duchowego wspierania ubogiej ludności. Biskupi winni odważnie wypowiadać się nt. ubóstwa przed całym społeczeństwem, a zwłaszcza przed politykami, gdyż w znacznej mierze jest ono wynikiem korupcji i braku troski o dobro wspólne.

Franciszek podkreślił ewangelizacyjne znaczenie szkół katolickich i potrzebę zapewnienia oświaty jak najliczniejszym dzieciom, zwłaszcza biednym. Przypomniał znaczenie przygotowania do małżeństwa i umacniania wiary w rodzinach.

Zachęcił do konsekwentnego dawania świadectwa chrześcijańskiego, co jest szczególnie ważne w kapłaństwie i w życiu konsekrowanym, które nie mają być okazją do awansu społecznego, ale służbą Bogu i ludziom. W formacji kapłańskiej i zakonnej trzeba zwracać uwagę na relację z dobrami doczesnymi i roztropność w ich zarządzaniu. "Antyświadectwo w tej dziedzinie jest szczególnie szkodliwe ze względu na zgorszenie, jakie powoduje zwłaszcza tam, gdzie ludność żyje w niedostatku" - stwierdził Ojciec Święty.

Wśród 11 hierarchów z Madagaskaru, przyjętych dzisiaj w Watykanie, był Polak 55-letni Zygmunt Robaszkiewicz MSF, od września 2001 biskup diecezji Morombe, położonej na południowo-zachodnim wybrzeżu kraju. Pierwszą grupę, liczącą także 11 biskupów, papież przyjął 27 bm.

Parafia Rzymskokatolicka
pw. św. Barbary w Turku

Skwer Jana Pawła II 1
62-700 Turek
wielkopolskie - Polska

Telefon: 571-417-651
(czynny w godzinach kancelaryjnych)
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

KONTO PARAFIALNE
Bank Zachodni WBK S.A. Oddział 1 w Turku
Konto: 22 1090 1229 0000 0000 2201 3452